Zdecydowanie odradzam.
Warto pamiętać dlaczego w 1968 roku została wydana ( I wydanie ) ta książka. Bo Aleksander Kamiński odmówił dalszego "aktualizowania" swojej "Książki wodza zuchów" aby nie firmować dalszej dewastacji metodyki zuchowej.
Dewastacji prowadzonej przez Marka Wardęckiego oraz Heliodora Muszyńskiego.
"Zuchy" Wardęckiego były powiązane z tzw. "eksperymentem poznańskim", zwanym tez "socjalistyczną pedagogiką harcerską".
==================================================
(....) nowa SP-20 i działające przy niej harcerstwo stało się obiektem eksperymentu nazywanego "ekspermentem poznańskim", "eksperymentem Heliodora Muszyńskiego" albo "socjalistyczną pedagogiką harcerską". ”. Eksperyment polegał na tym, że klasy były nazywane drużynami i podzielone na zastępy lub szóstki, a nauczanie polegało na „odpowiedzialności zbiorowej” – oceny z lekcji wystawiano zbiorowo całej szóstce lub zastępowi. Nauczyciele nosili mundury instruktorskie. Jak łatwo zauważyć, nie miało to nic wspólnego z harcerską metodą wychowania – której podstawowym założeniem jest wychowanie indywidualne – a raczej pochodziło z kuroniowsko-makarenkowskiej pajdokracji. Jednym z obiektów „eksperymentu Muszyńskiego” była Szkoła Podstawowa nr 20.
Wspomnienia - TOMASZ (2005): Byłem w roczniku, który poszedł do SP-20 jako pierwszy rocznik klas pierwszych na Os. Rzeczypospolitej. Realizowano wówczas koncepcję prowadzenia szkoły metodą harcerską. Na czym to polegało w klasach starszych - tego nie wiem, natomiast klasy młodsze były prowadzone „metodą zuchową”. Były tzw. klasodrużyny, do nauczycielki zwracano się „druhno”, byliśmy podzieleni na szóstki z szóstkowymi, które siedziały razem przy stolikach. Była też w tym jakaś - skromna bo skromna - obrzędowość zuchowa, zdobywaliśmy zespołowo sprawności zuchowe np. „Listonosza” i „Doktora Ojboli”. Pamiętam też bardzo dużo działań związanych z Kopernikiem, bo wtedy przypadała 500 rocznica jego urodzin, obchodzona w PRL z ogromną pompą. Były także jakieś zbiórki po lekcjach i gry terenowe na terenie osiedla. Ja byłem w klasie, gdzie to wszystko wyglądało przeciętnie, natomiast wiem, że Dorota bardzo dobrze wspominała swoją klasę I-III, gdzie prowadziła to pani Buksińska, która naprawdę miała do tego zapał. W klasie trzeciej zostałem przeniesiony z IIIc do IIIg, bo klasy były zbyt liczne i tworzono nowe. Tam miałem już inną wychowawczynię, która była bardzo miła i kompetentna, ale w ogóle nie chciała z nami „bawić się w zuchy” i wszystko to się urwało. Tylko niewielka część nauczycieli miała zapał do prowadzenia lekcji metodą harcerską czy zuchową, większość robiła to, bo taki był nakaz. Stopniowo wszystko to się rozmywało, jak nakaz przestał obowiązywać...
Wspomnienia - DOROTA (2005): Trafiłam do SP-20 jako pierwszy rocznik. Pani Joanna Buksińska była jednocześnie moją wychowawczynią i drużynową zuchową. To ona wymyśliła nazwę „Mali Przyrodnicy” i zielony kolor chust. Prawdopodobnie ta gromada była młodszym ogniwem drużyny 110 PDH „Przyjaciele Zoo”. Początki obrzędowości „Małych Przyrodników” częściowo stworzyła właśnie pani Buksińska, lecz ona później oddała drużynę i część tego została zaprzepaszczona.
Pozostałością po "eksperymencie" była przez wiele lat dekoracja korytarzy szkolnych w SP-20: tzw. korytarza zuchowego na parterze i harcerskiego na II piętrze. Wraz z zakończeniem eksperymentu około 1973 roku nacisk na masowość harcerstwa jednak nie zniknął. Były to lata, kiedy władze państwowe dążyły do masowego „uharcerzenia” szkół, a dyrekcje były rozliczane z procentów „zorganizowania” młodzieży szkolnej w ZHP. ZHP traktowana była wówczas jako "socjalistyczna organizacja dziecięca". Harcerstwo miało być wówczas „najmłodszym ogniwem” w łańcuchu organizacji młodzieżowych podporządkowanych rządzącej partii komunistycznej. Drużynowymi zostawali nauczyciele, często nie mając wcześniej nic wspólnego z harcerstwem, i nie mając do tego przekonania. Drużyny harcerskie i zuchowe były przez nich prowadzone na takiej samej zasadzie, jak szkolne kółka zainteresowań, to znaczy otrzymywali oni za ich prowadzenie pewien dodatek do pensji. Praca wielu z prowadzonych przez nich drużyn czy raczej klasodrużyn zapewne nie wyglądała najlepiej. W analizie pracy instruktorów Hufca Poznań-Nowe Miasto za rok 1975 o Szczepie przy SP-20 napisano:
Nauczyciele-instruktorzy nie podejmują lub rezygnują z prowadzenia drużyn. Będą pracować jeśli dostaną dodatek. Komendant Szczepu jest instruktorem ZHP od roku. Nie umie znaleźć zrozumienia w swoich poczynaniach wśród instruktorów szczepu. Są mu obce bieżące sprawy programu Związku. Nie jest należycie przygotowany do pełnienia swej funkcji. (....)