1. Prawdziwej luki chyba nie ma. Jest pseudoluka, w wysokim poziomie akceptacji dla p.o., ale tak naprawdę to jest tylko mydlenie oczu, bo taki p.o. drużynowy jest de facto drużynowym. Różnica jest chyba jedynie w nazwie. A wymagania nie są po to żeby mieć ładną nazwę, tylko żeby z tych pełnionych obowiązków móc się dobrze wywiązywać. Inna pseudoluka nazwya się przemknięcie oczu lub wyższa konieczność
2. Myślę, że chodzi o podjeście, które sprowadza się do tego, że liczy się ilość nie jakość, czyli lepiej żeby było cokolwiek niż żeby nic nie było. Ale też trudno się dziwić, bo raczej ciężko jest rozwiązać jedyną drużynę w promnieniu kilkunastu kilometrów, bo nie ma odpowiedniego kandydata na drużynowego. Lepiej trochę nagiąć przepisy, mianować i niech się szybko dokształci.
3. "Walczyć": kontrola, odkręcenie, konsekwencje. Ale to kiepska droga, bo nie rozwiązuje problemu, tylko walczy z objawami. Na sendo problemu skłąda się wiele spraw. Pozyskiwanie i odpływ kadry. Formalnie (kursy i próba pwd) kształcenie drużynowego zaczyna się w wieku 16lat. Jak się kandydat spręża to trwa około rok. 17 - ok. 18 - matura, mniej czasu. I na studia. I mamy odpływ kadry na zewnątrz. Chyba, że ktoś angażuje się w działania w hufcu ale wtedy jest odpływ kadry wzwyż. W klasie maturalnej często drużynowy odpuszcza z braku czasu. Tu problemem jest modelowy model drużyny: drużynowy-szef, przyboczni-pomocnicy, opiekun-pełnoletni-nie-wiadomo-kto, drużyna podzielona na mało samodzielne zastępy. Dorzucając do tego wątpiliwości prawne co do samdzielnych zbiórek zastępów, mamy sytuację, gdzie bycie drużynowym jest bardzo czasochłonne. Lepiej by było gdyby drużynę prowadził zespół instruktorski, któego szefem jest drużynowy (nacisk na to, że przyboczny to f. instruktorska), do tego silne samodzielne zastępy, a drużyna to raczej związek zastępów, niż coś co się na zastepy dzieli. Taki model mniej czasochonny system byłby również łatwiejszy do zaakceptowania dla dorosłych drużynowych.
Obecnie wiele drużyn, szczególnie tych słabszych, których dotyka często problem kadrowy, działa raczej jak duży zastęp. Są to formalnie drużyny często nawet z zastępami, ale mentalnie jest to zastęp, grupa pod przewodnictwem niewiele starszej osoby. W takiej sytuacji w przypadku problemu z drużynowym, włąściwie nie jest możliwe objęcia tej funkcji przez instruktora spoza drużyny, albo takiego który z drużyny wyszedł "pokolenie" wcześniej.
Pewne znacznie ma też zbyt długi wiek wędrowniczy, kto nie został instruktorem jako młody wędrownik, ten po ok 21 zaczyna się nudzić i odchodzi, lub wyjeżdża na studia i odchodzi. A wrócić jest trudno.
Patrząc na zmiany w ostatnich latach widać, że są podejmowane próby poprawy sytuacji, szkoda tylko, że do publicznej wiadomości trafiają jedynie końcowe efekty, że nie są opublikowne żadne głębsze analizy i wizje jak te zmiany mają pomóc, że wszystko jest rozbite na wiele osobynych dokumentów a nie ma jakiegoś systetycznego ujęcia.
Hm. Trochę odjechałem od tematu. Wybaczcie. :)