Spotkałem się nie raz. Nie polecam takiego rozwiązania. Z kilku powodów. Jest to niezgodne ze statutem.
1. . No codzień ta niezgodność pewnie nie będzie problemem ale co w razie np. wypadku, "wścibskiego rodzica" lub mediów. W razie wypadku lub afery może to rzutować na jakieś wyroki, decyzje starosty, a na pewno na większy kwas w wizerunku i mediach.
2. Wychowawczo naginanie przepisów nie jest dobre. To jest zły przykład. Podobnie jak np. kreatywna księgowość.
3. Decyzja o mianowaniu jako niezgodna z ustaleniami wyższej władzy (Zjazdu) jest nieważna lub może być uznana za nieważną. Co wtedy z wszystkimi decyzjami podjętymi przez drużynowego, który jednak nie był drużynowym? Może nikt się nie przyczepi, ale jednak może.
4. A tak mniej formalnie to myślę, że nawet 16 lat to za mało, to jest dolna dopuszczalna granica, i jak dla mnie to 16 lat jest na wyjątkowe sytuacje. Oczywiście należy brać pod uwagę to co pisze Słonek, ludzie nie rozwijają się jednolicie. Warto też zauważyć, że w wieku ok 16 lat bycia drużynowym uczymy się głównie przez przykład swojego drużynowego, znacznie mniej z kursów, książek itp. I pojawia się pytanie, czy dotychczasowy drużynowy, który zostawia drużynę bez przygotowanego następcy, właściwie bez legalnego kandydata, był dobrym drużynowym? Czy ten potencjalny drużynowy miał dobry przykład jak prowadzić drużynę, czy osiągną odpowiedni poziom (niezależnie od przyznanego stopnia)? Oczywiście różne mogą być powody zostawienia drużyny, ale te pytania warto sobie zadać.
Z podobnych powodów myślę, że uczestnictwo w kursie drużynowych w wieku 14-15 to zazwyczaj kiepski pomysł, (pomijając nawet, że w standardach kursów chyba jest wyższa dolna granica). Taki kursant musiałby być naprawdę wyjątkowy, żeby wynieść z kursu (a właściwie z kursów, bo najpierw przewodnikowski), to co należy, Po prostu wiek robi swoje.
Jeśli zaś chodzi o "p.o. drużynowy" to jest sporo wątpliwości: http://zapytaj.zhp.pl/1738