Proponowane systemy mocno różnią się między sobą. W jednym przypadku jest to zestaw szczegółowych (do bólu) wymagań, które należy spełnić. Byłoby to ciekawe - wraz z wieloma poziomami trudności, o ile byłoby odpowiednio i sensownie opracowane, choć dałbym więcej grup technik harcerskich i rzeczy zbliżonych do technik harcerskich (np. związanych z rozwojem duchowym - albo odrębny system odznak, jak np. w BSA).
Ale co zrobić z rzeczami mniej popularnymi? Albo zakładamy, że wszyscy je realizują, albo znikają nam z wymagań sprawności. No i - aby przy wyższych stopniach nie były to rzeczy ograniczone olbrzymimi funduszami, superwarunkami zdrowotnymi.
Druga lista sprawności jest wręcz zupełnie inna niż pierwsza - tu liczy się nie osiągnięty poziom, ale postęp... To bardziej praca nad sobą, niż oświadczenie o posiadaniu sprawności w jakiejś dziedzinie - tu widzę rolę stopnia harcerskiego raczej, nie sprawności. Zamiast tego sprawności, pokazujące pojedyncze umiejętności (harcerskie, ale także przydatne w życiu poza harcerskim), które nie nadają się na rozwinięcie w ciąg np. 9-stopniowy (np. coś jak telegrafista Morse'a - zbyt elitarne, aby stało się wymaganiem dla wszystkich, dobre jako jednostopniowa sprawność dla zainteresowanych).
Wprowadzenie tych systemów musiałoby się odbyć po dobrych konsultacjach metodycznych - w sumie zuchy mogłyby osiągać pierwsze poziomy prostych sprawności - ale jest to zdecydowane odejście od obecnego systemu sprawności zespołowych. Ale można by zostawić zuchom trójkątne sprawności zespołowe - jako potwierdzenie pewnego zrealizowanego programu, jak do tej pory, a indywidualne wprowadzić w systemie jak dla reszty harcerstwa.
Jednocześnie jednak trzeba zastanowić się, czym ma być sprawność harcerska - teoretycznie. Bowiem wiele naszych problemów związane jest chyba z tym, że sprawność stała się znaczkiem do zdobycia - tak w każdym razie interpretuję sprawności z propozycji cyfrowych ferii...
Dałbym też możliwość instruktorom liniowym rozwoju, samodoskonalenia w oparciu o ten sam system. Wszak nikt z nas, po ukończeniu granicy wędrownictwa 26 lat, nie staje się Alfą i Omegą w każdej dziedzinie.