Przede wszystkim tego typu kar nie nazwałabym sportem, a raczej wysiłkiem fizycznym. Według mnie sport jako kara to np. przymusowe granie w siatkówkę ;)
Wiele zależy od sytuacji. Kara zawsze powinna być jak najbardziej adekwatna do popełnionego czynu. Kara fizyczna - gdy to, co harcerz zawinił polega na aktywności fizycznej. Np. w przypadku bójki między harcerzami ćwiczenia fizyczne mogą pomóc wyładować agresję. W przypadku braku zdyscyplinowania - nauczyć, że jak się ktoś będzie ociągał (i przez to opóźniał innych - np. zebranie się na zbiórkę), to będzie musiał "pocierpieć". Są takie obszary, gdzie kara fizyczna (mam na myśli - w postaci ćwiczeń fizycznych) jest w porządku, a są i takie, gdzie zupełnie się nie nadaje. Trzeba też pamiętać, że nigdy nie powinna być jedyną formą - zawsze musi pojawić się rozmowa, lub chociaż wytłumaczenie "za co" i "dlaczego".
Zastosowanie takiej kary zależy też od konkretnego harcerza. Bywają takie cwaniaki, sprawne i wytrzymałe, dla których najgorzą karą będzie publiczne przyznanie się do winy, a nie pompki (bo mogą ich zrobić wiele i sprawia im to frajdę, a przy okazji mogą się pochwalić wszystkim swoją siłą).
Zdarzało mi się stosować takie kary, choć nieczęsto. I zwykle za "recydywę", a nie pojedyncze zdarzenie (spóźnianie na zbiórki, wulgarność pomimo upominania itp.), a do tego najczęściej była zapowiedź w stylu "jeszcze raz, a będziesz pompować". Raz za całkowity bunt jednego z zastępów - po rozmowie i wspólnym ustaleniu kary. Osobiście jestem typem "gadającym" ;) Ale nie jestem gorącym przeciwnikiem pompowania - jest ok, byle nie bezmyślnie.