Problem leży w tym, co stwierdzi sąd w razie wypadku. Bo do chwili, gdy wszystko jest w porządku, to jest. A w razie wypadku będzie badana wina - a stawiam dolary kontra orzechom, że rodzicom będzie zależeć na winie organizatora, bo to się wiąże z pieniędzmi z odszkodowania.
Czy masz niezbite dla sądu argumenty, że wyjazd był 100% szkoleniem i nie był wypoczynkiem, w związku z czym nie podlegał pod rozporządzenie?
A co zeznają rodzice? Wysoki sądzie, jechał na obóz! Miał się czegoś uczyć, ale to był obóz! Wina organizatora! Odszkodowanie!
A do wycieczek organizowanych przez szkoły w ramach działalności szkoły są osobne przepisy, któe szkoła musi spełnić, a które nas nie dotyczą.
Znajomi nawet na rekolekcjach z kursem liturgicznym mieli kierownika wypoczynku i opiekunów dla młodzieży. A dorośli przebywali na zasadach całkowicie indywidualnych.
Osobiście nie podjąłbym odpowiedzialności na taki wyjazd (niezgłoszony) z niepełnoletnimi harcerzami. Pełnoletni - co innego.
I na koniec napiszę to, co mówiłem swoim studentom na "Turystyce dzieci i młodzieży" (ćwiczenia, 30h) - pamiętajcie, aby zabezpieczyć swoje "4 litery", bo w razie wypadku to wy będziecie odpowiadać.
Przypomijmy sobie sprawę z Opola - a tu nie obronimy się w SN specyfiką metody harcerskiej.