Mam 17 lat, otwartą próbę przewodnikowską i funkcję przybocznej. W naszej drużynie było mało osób, ale aktualne rozwinęłam ją do około 15. Uwielbiam pracę z młodymi ludźmi, jest jednak pewien problem - drużynowy. Ma on już swój wiek, nie pojawia się na zbiórkach, wiecznie spóźniony, praktycznie dużo rozmów(jak to było kiedyś, młodzież już taka nie jest...), mało działania. Nie jest za często i dzieci zazwyczaj są pod moją opieką, wychodzimy w teren lub robimy coś ciekawego. Na wszystkie imprezy, święta państwowe organizuję ekipę, chodzę na rady hufca, piszę plany pracy (zaczęłam już w wieku 15 lat). Stwierdzam jednak, że nie wytrzymuję tego,że muszę na wszystko mieć zgodę osoby, która tak rzadko odbiera telefon. Z powodu mojego wieku nie mogę jeszcze być opiekunem na rajdach itd. Mam dużo obowiązków z powodu tego, że nikt mi nie pomaga... Ale nie dość, że wszystko praktycznie robię za swojego drużynowego, to dostaję cięte reprymendy, np. pomagaliśmy w naszym mieście na imprezie, mnie tam nie było, ale drużynowy się pojawił i zamiast wyznaczyć ludzi wtedy na 1 września, to zrobił to postem na facebooku o 22 i później najeżdżał słownie, że jak tak ma być to rozwiąże tą drużynę... Mamy się gdzie przenieść, bo jest jeszcze 30-osobowa drużyna w naszym mieście, która jest zorganizowana, zawsze przygotowana, często wygrywa rajdy, pełne umundurowanie... Wszystko :o Pytanie, czy odejść i w ten sposób rozwalić 35-letnią drużynę z tradycją, kronikami, najstarszym sztandarem w powiecie... Czy zostać i czekać aż drużynowy stwierdzi, że jestem gotowa? Jest jakaś inna opcja? (oczywiście, nie zrezygnuję z harcerstwa)