Moim zdaniem, jeśli na spotkaniach roboczych zbyt często dyskusje są o luźnych tematach to znaczy, że brakuje im okazji do takich rozmów. Jeśli ci sami ludzie będą mieli okazje do integracji kiedy indziej to jak przyjdzie czas na pracę to łatwiej będzie im odłożyć zabawę na bok i skupić się na pracy. Trzeba też pamiętać o oddzielaniu czasu pracy od czasu zabawy. Zwykle działa to na większość osób, a jeśli wiadomo, że spotkanie ma na celu wypracowanie dokumentu to pewnie każdy będzie chciał to mieć jak najszybciej z głowy i zespół raczej sam będzie pilnować osób, które przedłużają spotkanie.
Większość wolontariuszy nie będzie mieć czasu na uzupełnienie każdego spotkania o obrzędowość, śpiewanki czy grę. Tego typu formy pojawiają się u dorosłych wtedy, gdy jest to potrzebne, czyli np. w kształceniu, gdzie właśnie takiej pracy z dziećmi chcemy nauczyć uczestników. Można je stosować też przed niektórymi formami pracy, gdy chcemy wprowadzić uczestników w "kreatywny nastrój" (są to tzw. ice-breakery). Nie oznacza to, że rezygnujemy z metody harcerskiej - dla osoby dorosłej 2 godziny skupienia nie są nienaturalne, wolontariusze robią to dobrowolnie i inne cechy metody nadal zachowujemy.
Co do kwestii technicznych - form jest wiele, ja nie mam problemów z rzutnikiem, ale trzeba wtedy pamiętać o utrzymywaniu kontaktu z uczestnikami. Ew. osoba podpięta do rzutnika pełni rolę protokolanta/skryby, a dyskusja odbywa się między uczestnikami i facylitatorem jest kto inny. Alternatywnie można by pracować tak, że każdy jest przy swoim kompie (lub w parach) i pracujemy nad jednym dokumentem. Albo bez elektroniki - post-ity czy biała tablica. Najgorzej chyba pracuje się gdy prowadzący ma laptop, ale nikt nie widzi, co on pisze - ale to tylko moje subiektywne zdanie.