W drużynach sportowych jest często taka prosta zasada - jeśli nie przychodzisz na trening, nie grasz w pierwszym składzie. Powody tylu nieobecności mogą być bardzo różne, ale na pewno warto wiedzieć komu zależy a komu po prostu nie. Nie da się wyciągnąć właściwych wniosków nie sprawdzając jak się sprawy mają.
Ja w swojej drużynie powiedziałem chłopakom czego od nich oczekuję - 100% obecności, niezależnie od pogody, planu na zbiórkę czy przedsięwzięcia które akurat realizujemy. Bo "gramy w jednej drużynie" i wszyscy liczą na siebie nawzajem. Ale od razu zaznaczam - nie mam tu na myśli, że trzeba teraz wszystko podporządkować harcerstwu i żadnych wymówek. Wręcz przeciwnie. Zasady które sobie ustalilliśmy są proste - nie możesz być? OK! Ale daj znać przed zbiórką, albo zaraz po niej wytłumacz co się stało. Żebyśmy wszyscy wiedzieli że nam zależy. Nie trzeba informować drużynowego, można powiedzieć w szkole zastępowemu a on przekaże dalej. Ale jeśli już się na to umówiliśmy, to jeśli ktoś nie da znać, nie wytłumaczy się i po prostu oleje zbiórkę, to ma krechę. Po kilku takich razach (np. trzech kolejnych) wylatuje z drużyny. Nie utrzymujemy fikcji. Zawsze jak się odwidzi lub znów zachce - można wrócić. Ale szanujmy siebie i swoich druhów.
Zaś odnosząc się do Twojego pomysłu - jest bardzo dobry, przemyślany i zgodny z duchem metody harcerskiej :-) Pytanie co potem - jeśli nagana w rozkazie nie poskutkuje? Jeśli konsekwencje (nie kary!) nie będą realne, to nikt nie przejmie się zasadami, niezależnie co mu powiedzieć czy co mu wpisać w rozkazie.