No więc sprawa wygląda tak.. Na pierwszą zbiórkę trafiłam w 4 klasie szkoły podstawowej, przez 1.5 roku chodziłam na zbiórki i jeździłam na rajdy itd. Po 1.5 roku mniej więcej, stwierdziłam, że nie chcę już chodzić. Zaczęłam unikać zbiórek, przestałam odbierać telefony od zastępowej i drużynowej. W drużynie były dwie moje koleżanki z klasy, które dodatkowo były siostrami jedna- zastępowej, a druga- ówczesnej przybocznej, więc zawsze pytały się czemu np. raz mnie na zbiórce nie było. Jakoś po kilku miesiącach temat tego, że nie chodziłam na zbiórki ucichł. Czas mijał, skończyłam szkołę podstawową... Zaczęłam gimnazjum i pewnego dnia znalazłam mój mundur w szafie. Przypomniały mi się wszystkie chwile z harcerstwem... Rajdy, wyjazdy, zbiórki, wspaniali ludzie i przygoda, którą tam przeżyłam. Dowiedziałam się kilka rzeczy o drużynie z facebooka m.in. ... Z 4 zastępów, które działały zostały 2, jeden w moim mieście, a drugi w miasteczku obok, gdyż było tam wiele osób, które niekoniecznie mogły dojeżdżać na miejsce zbiórki. Dużo ludzi odeszło, zostały tylko 4 osoby, które znałam, a dwie to w sumie bardziej kojarzyłam ( a konkretniej drużynowa, przyboczna i dwie dziewczyny, które tylko kojarzyłam). Skontaktowałam się z drużynową, jakoś znalazłam do niej numer i dopytałam o szczegóły i czy mogę wrócić. Powiedziała, że jasne mogę wrócić, ale już tak na zawsze, a nie na chwilę jak poprzednio byłam. Poszłam na zbiórkę, było to dla mnie jednak trochę trudne, bo kojarzyłam tylko dwie osoby ( na zbiórkach nie było ani przybocznej, ani drużynowej), drużynowa wcześniej powiedziała zastępowej ze dojdę, ale jednak było to trudne bo jestem strasznie nieśmiała i mam problem z nawiązywaniem znajomości, ale po jakimś czasie wszystko było ok, poznałam wszystkich i ogółem było bardzo fajnie..pojechałam na swój pierwszy w życiu obóz harcerski. Tam ówczesna drużynowa powiedziała nam ze ona kończy już przygodę w naszej drużynie i przyboczna stanie się drużynową. Oczywiście łzy poleciały, bo przecież to tylko dzięki niej ta byłam. Ale oczywiście to wszytko nie mogło być takie piękne i nastał czas, gdzie miałam wiele problemów. Mój tato zaczął pracować za granicą ( przyjeżdża raz na kilka tygodni i to często jak jestem w szkole) nie umiałam sobie z tym poradzić zamknęłam się jeszcze bardziej w sobie... Po prostu strasznie tęskniłam, przez co przestałam spotykać sił ze znajomymi i w ogóle. Do tego byłam zagrożona z kilku przedmiotów.. do tego miałam coś takiego ze bałam się iść do innych ludzi, w sumie dalej tak mam ale to nie ważne. Znów przestałam chodzić na zbiorki. Dziewczyny usunęły mnie z grupy zastępu i stwierdziłam, ze to już nie ma sensu i kończę z ZHR… Ale, jak możecie się domyślać, znów chce tam być, tylko jest jeden problem mam obawę ze znów będę się bać wychodzić z domu i iść do ludzi, ze znów opuszczę się w nauce( choć i tak źle się uczę, nie mam siły na to). I teraz pytanie wracać czy nie? Jak tak to jak wyjaśnić, i jak w ogóle spróbować wrócić ( dodam boje się rozmawiać z osobami z którymi nie mam bardzo bliskiej relacji, nawet z koleżankami z klasy)? Jeśli są tu jakieś błędy to przepraszam, ale wszystkie wspomnienia wróciły i jakoś kilka łez poleciało ( tęsknoty za tymi czasami właściwie, heh…) Dziękuję, jeśli to przeczytałeś/aś. Czuwaj!
Ps. Wiem, że dla niektórych to pytanie jest pewnie bez sesnu, ale dla mnie jest ważne, także noo..