Myślałeś nad "listem do samego siebie"?
Gdy organizowałam mianowanie dla mojej przybocznej priorytetem było dla mnie to, żeby poczuła, że cała drużyna jej ufa.
Wyglądało to tak, że szła trasą po zastępowych, którzy dawali jej listy w których mieli przeczytać jej coś na tyle osobistego, co świadczyłoby o tym, że jest dla nich ważna. Chodziło o jakieś słabości, obawy itp. Każdy czytał jej list brał za rękę i prowadził do kolejnej osoby, gdy miała zasłonięte oczy- oznaka zaufania z jej strony. I tak przeszła przez listy zastępowych, potem drugiego przybocznego i na końcu mój. Gdy dochodziła do mnie- ryczała :)