Można mieć pomalowane paznokcie do munduru na delikatny, nie rzucający się w oczy kolor - różowy, perłowy, brzoskwiniowy etc. Nie można malować ich na kolory ciemne i widoczne, pstrokate, mieć długich "szponów". Podobna zasada tyczy się makijażu - nikt nie zwróci uwagi na różowy błyszczyk czy tusz na rzęsach, ale na czerwone usta, grube kreski oraz kilka cieni do powiek już owszem.
Z kolczykami też mamy to samo, jak i również z wszelką biżuterią do munduru. Trzeba wyczuć granicę między kuleczkami w uszach (nawet w kilku dziurkach w jednym uchu), jakimś małym, kobiecym atrybutem a wielkimi kółkami zwisającymi z uszu i rozpraszającymi uwagę od munduru (zwłaszcza, że wiążemy do niego włosy, więc akcesoria w uszach widać bardziej). Analogicznie: co innego jeden pierścionek albo dwa, jakieś cieniutkie, ładne a 4 widoczne bardziej niż dłoń; co innego jakieś bransoletki jednolite, dodające uroku a co innego pół ręki wręcz owiniętej biżuterią. We wszystkim tym zasady są dwie: SUBTELNOŚĆ i UMIAR :)
Osobiście uważam, że kobiecość jest bardzo ważna i jestem zwolenniczką zabierania na obozy sukienek, spódniczek, noszenia na wyjazdy harcerskie ładnych ubrań i hasania w kobiecych botkach a nie łażenia w bojówkach i glanach "bo jestem harcerką", dlatego też moja odpowiedź może być trochę subiektywna w tym momencie - Ja gorąco polecam lekkie elementy kobiecej biżuterii do munduru, a takie kolczyki jak te w opisie gdybym mogła wprowadziłabym obowiązkowe :)