Wszystko zależy od tego, kto nadaje funkcję. Nie ma żadnej zasady.
Jak ja zakładałam drużynę, to rozkaz był wydany, poszedł mailem, nikt go nigdzie nie czytał, a sznur kupiłam sobie sama po pół roku, jak stwierdziłam, że by wypadało jednak mieć.
Część moich przybocznych dostała sznury bardziej obrzędowo, w nocy, przy pochodniach, na łódkach.
Moja koleżanka, jak zostawała drużynową, to ją "porwali", związali, przyprowadzili na miejsce, gdzie dostała sznur w towarzystwie ludzi ze szczepu.
Inna dziewczyna od nas z hufca, jak przekazywała drużynę swojej następczyni, zaprosiła mnóstwo gości, było bardzo obrzędowo. Oczywiście ta następczyni wiedziała, że dostanie drużynę, ale sama forma i dokładny czas przekazania był dla niej niespodzianką.