Cóż, zmienia się wszystko wraz z upływem czasu, zmienia się też oblicze obozowania, nie zawsze na plus.
Mam w ręku najobszerniejsze opracowanie o harcerskim obozowaniu z lat 30-stych. To Obozy Zbigniewa Trylskiego. Prawdziwy "biały kruk".... Mimo upływu ponad 80 /!/ lat, nadal jest to niezastąpione kompendium wiedzy obozowej. Otóż, według dobrej tradycji obozowania, to DRUŻYNA, by spełnić swój roczny cykl pracy, wyjeżdżała zastępami na obóz. Sumowano próby stopni finalizowano sprawności. Według Trylskiego, miesięczny obóz miał wartość całorocznej pracy drużyny. Na takim obozie, komendant i oboźny nosili sznury z szyi - bo nosili je zawsze - nawet wtedy, gdy nie mieli na sobie mundurów - do sznura obowiązywał porządny....gwizdek, zaś wszystkich znajomość odpowiednich sygnałów. Drużynowy - komendant /lub zastępujący go na obozie instruktor/ nosił granatowy sznur związany beczką. Oboźny zielony. Pozostała kadra sznury zielone wokół ramienia. Gdy zaczęto organizować zgrupowania Gniazd/szczepów - komendant zgrupowania też nosił sznur granatowy, ale ze srebrnym suwakiem. I tak to nadal wygląda w moim szczepie i większości krakowskich szczepów. Utrzymujemy w ten sposób wyjątkowość funkcji drużynowego i polowy charakter obozu, gdzie dyscyplina i ścisły podział zadań mają podstawowe znaczenie.