Nie ma recepty na szczęście w takiej sytuacji. Sądzę że każdy się z takim problemem zetknął, dla jednego skutkuje rozwiązanie 1, dla innego 2, tak było, jest i będzie.
Jednakże.
Zgodnie z ideą zastępu działać powinniśmy zgodnie z przypadkiem pierwszym, czyli zastępowym jest rówieśnik reszty. Ma to za zadanie (jak wskazał Bi-Pi) kształtować liderów grup, kształtować umiejętności przywódcze osoby która się wyróżnia spośród reszty, jednocześnie zachowując sprawiedliwe traktowanie wszystkich. Przyboczny/ktoś z wyższego pionu nie spełni roli zastępowego tak, jak rówieśnik. Przyboczny ma inne obowiązki. Harcerz starszy ma swoją drużynę i swój zastęp, pracuje w inny sposób, nie ma już takiej więzi z zastępem, jak kolega z klasy lub rówieśnik.
Zastępowy, jak i drużynowy powinien uczyć się na błędach, dlatego powinien mieć w dużej mierze 'wolną rękę'.
To sprowadza się do kolejnej rzeczy, część ludzi mnie ukamienuje, reszta mi przyzna racje, a mianowicie 'opiekuna' zastępu. Jak już wyżej napisałem, zastęp powinien działać w dużej mierze samodzielnie, bez ciągłego nadzoru 'głupich dorosłych', którzy nam nie ufają. Tutaj niestety na przekór skautom/harcerzom staje genialny system prawny, który zakazuje takiej działalności (czyli dzięki temu metoda harcerska idzie w krzoki). Spotkałem się z kilkoma instruktorami którzy wolą puścić zastęp samodzielnie w miasto, a nie wiecznie trzymać je za rączkę podczas gry/zwiadu. Też tak uważam. Ale niestety prawo karne nieźle nam w takowej sytuacji może dopiec.